Nazewnictwo

...o zgubnej miłości do nazw


Nazewnictwo w Le Parkour to wprawdzie nie związany z głównym wątkiem numeru, ale ważny temat. Na tle nazw tricków, różnicy w nazewnictwie trenujących jak i znaczenia nazwy samego sportu nieustannie toczą się na forach (w realu zresztą też) spory i kłótnie. Nie będę tutaj orzekał kto ma rację, ponieważ sam nie jestem tego pewien i nie mogę mianować siebie jakąś wyrocznią w tych sprawach, ale postaram się zmusić Was do pomyślenia: "po co te wszystkie nazwy?" tak, jak ja pomyślałem.

Zacznijmy od strony ideologicznej. Jak wszyscy wiedzą, Le Parkour to dążenie do wolności (ma w sobie coś romantycznego). Wolność absolutna nie jest niczym ograniczona, w tym także nazwami. Samo więc nazywanie Le Parkour - Le Parkour stanowi paradoks, bo nazywa, ujmuje w pewne ramy nasz sport-sztukę.

Teraz czas na praktyczną stronę zagadnienia. Nazwy tricków z założenia powinny ułatwiać opisywanie tego, co robimy. I tak początkujący traceurzy uczą się speed vaulta, lazy vaulta, landing rolla, cat leapa, uderbara, monkey vaulta, precision jumpa, palm spina... Wszystkie nazwy tricków, wraz z opisami jak je wykonać wyciągnięte z Internetu. Niestety nieustanne nazywanie technik powoduje różne negatywne skutki; może nie szkodzą one samemu PK ale stanowią o ogłupieniu traceurów przez nadmiar i nadużywanie nazw.

Ktoś wykona nieznany dotąd trick, popuści wodze fantazji, połączy różne elementy w jedną efektowną ewolucję. Koledzy zawołają: "Łoo, co to jest?". Jeśli nie ma pomysłu na nazwę dla nowego unikatowego tricku, ludzie idą z nim na forum i proszą o pomoc jak nazwać nowy trick. Po co? Czy każdy ruch musi się jakoś nazywać? Można odnieść wrażenie, że niektórzy myślą: "Jeśli ten trick nie ma nazwy, to nie istnieje". To zgubna droga, bo ogranicza wyobraźnię, polot.


Drugi skutek nazywania tricków to podniecanie się swoimi umiejętnościami; wypisywanie jakich tricków się jeszcze nie zna, a jakie umie. Nie ilość tricków świadczy o umiejętnościach a to, jak wykorzystuje się już znane techniki i - przede wszystkim - czy jesteś w stanie wymyślić coś własnego, nie ograniczać się do kolejnego vaulta tyko wykonać coś innego, lepszego, po prostu.

Trzeci negatywny skutek naszej miłości do nazw tricków to jałowe dyskusje o tym, co jak się nazywa. Szczególnie gorące spory wybuchają gdy rozmawia się o podobnych technikach, takich jak lazy/thief vault, monkey/king-kong vault, one hand reverse/barrel vault. Ludzie opisują szczegółowo całe tricki, przytaczają cytaty z innych stron, nieraz pokazują filmy na udowodnienie swoich racji. Z mojej perspektywy teraz wygląda to śmiesznie, choć niegdyś sam brałem udział w takich dyskusjach.

Oczywiście nie można tez przegiąć w drugą stronę i całkowicie porzucić nazw. Jednak zastanówcie się, kiedy tak naprawdę wykorzystanie nazw jest niezbędne, a kiedy można zrezygnować z ich używania. Na pewno zwykłe treningi nie wymagają nieustannego rzucania "vaultami" i "jumpami". Uprośćmy sobie życie i po prostu - biegajmy i skaczmy. A w necie nie zawracajmy sobie głowy dyskusjami na tematy związane z nazewnictwem. W końcu każdy na swój sposób interpretuje różne nazwy i jest obdarzony wyobraźnią, więc ani sztuczne ujednolicanie nomenklatury, ani próby tworzenia listy tricków nie powiodą się w stu procentach.

Proszę - pomyślcie o tym, że w Le Parkour nazwy tricków nie są ważne. Ważne jest dążenie do wolności, wyobraźnia i czerpanie radości z ruchu - biegu i skakania. Artykuł wyszedł mi krótki; mam nadzieję że dzięki temu będzie bardziej skuteczny. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam,

choose.an.egg